mily taksowkarz pojechal sobie z moim bagazem (plecak z aktami z prokuratury/sadu i komputerem, m.in. (laptop kupiony za jakies 2400 zl doslownie pare dni wczesniej -- taki drobiazg... przypominam zlodziejstwa w banku Alior przy tej okazji); stad pozniej afera "ACTA", jako ze w lutym skarzylem sie do Trybunalu w Strasburgu...) - pomoc bankow - odsylaly mnie wszystkie do Oakland Mall, bo np. za maly oddzial na Western Union (bzdura zupelna wg tej ostatniej firmy: powinna tam byc obsluga), a w koncu na miejscu zwlaszcza 1 bank (ale chyba nie tylko) opoznial bardzo otwarcie (jego straze), zupelnie bez powodu, widac bylo rozmowy telefoniczne, slowka szeptane, chodzenie ciagle do przodu i do tylu, wyczekiwanie na sygnal i zgode. Nic nie robiono, tylko czekano: ostentacyjna rozmowa przez sluchaweczke z jakas centrala [sic], a reszta bezczynna, ochraniarze sie przechadzaja (na pewno od 10:00 rowno powinno byc otwarte, konia z rzedem temu, kto zgadnie "przyzwoity" powod takiego opozniania). W koncu otwarto 10:20, gdy taksowkarz juz pojechal z bagazem (ja mu nie zaplacilem do tego czasu, to prawda, ale mial czekac, bo na pewno wroce; chyba nawet ktos wlazil ostrzegac po hiszpansku, co niezbyt rozumialem, ale bank celowo opoznial - jak widac niektorym wystarczy 20 minut czekania i kradna).
a bylo to wlasnie kolo 10:20 8/jan/2012 (powinni otworzyc 10:00, zrobila sie az kolejka), rejestracja taxi BBV 820 (jesli byla jeszcze jakas litera, to A). Potem ochroniarze proszeni o pomoc mowili mi, ze nic nie mozna zrobic, a jakis kolejny taksowkarz sprawiajac wrazenie, jakby byl w temacie, zachowywal sie bardzo agresywnie, probowal mnie zmusic do schowania glowy pod wode przy wodotrysku, powtarzal "no kidding, man".
Wkrotce po moim powrocie do Polski trafilem na taksowki, wczesniej takich nie widzialem, z wypisanym i przytwierdzonym "nie odpowiadamy za rzeczy pozostawione w samochodzie" (jakas znana mi duza siec: Ele, Sawa czy cos takiego)
Dlaczego w ogole pojechalem do Gwatemali i nawet cala noc tam nie spalem (nie bylo gdzie i, niestety, po co...), tulajac sie goniony przez taxi? Bo nie moglem nigdzie w Meksyku podjac przekazu Western Union. Banki tam nawet stroily sobie czasem zarty z tego, podajac zmyslone powody nierealizowania wyplaty ("awaria systemu", "za mala placowka"); a czasem uczciwie: "nie widze go w systemie", chociaz to tez uwazalem za zlosliwosc, bo ten akurat byl na oficjalnej stronie WWW Western Union. Przez to tulalem sie po Meksyku bez pieniedzy, nieraz padajac prawie z glodu/pragnienia (lot mi pomogl, bo dali cos do jedzenia i picia; bilet nabylem za przedplacona karte Visa kupiona za internetowe niby-pieniadze). Sprawdzilem w Meksyku rozne banki. Taki "przekaz" WU "pol-istniejacy" zafundowal mi, w ramach ciaglych kradziezy, tym razem jakis exchanger internetowy (tj. kantor z e-waluty na realne pieniadze i na odwrot), nawet chyba nie posledni.
Moj plecak z komputerem, a w kazdym razie co najmniej indeks z uczelni (ktory wzialem w podroz wraz z wlozona wen lista ocen z dziekanatu), trafil do Warszawy - mianowicie pozwolono mi go odebrac w PW, klamiac, ze przelezal tam caly czas.
[Probowalem usilnie odzyskac te rzeczy, pytalem w ambasadach, u honorowego konsula polskiego, okazalo sie (co mozna bylo podejrzewac...), ze to jest jakies taxi specjalne, nie ma centrali, to sa niezalezni taksowkarze, ktorzy sobie "tak sobie jezdza dookola" (czyt.: za mna) - "taxi rotativa". A wiec nie ma przechowalni. Pani honorowy konsul probowala przez rzad to zalatwic, bo mialem jego nr rejestracyjny, ale niestety "ochrona danych", "pana sprawa jest w rzadzie" (sic; tak w mailu). Ostatecznie mialem zawiadomic Policje i wtedy... poczytaj 5a-guatemala,ii.
edit 2014-12-31: Zabranie sobie rzeczy przez taksowkarza (ta firma podobno nie ma centrali, tylko tak sobie jezdzi dookola) mialo miejsce bodajze dn. 8-01-2012. Zlapalem jakies taxi i podjechalem do kafejki internetowej, nie placac tamtemu lub dajac ostatnie grosze. Zarezerwowalem pobyt w hotelu Villa Real w Gwatemali, co mozna sprawdzic tutaj jeszcze dzis, po prawie 3 latach (wpiszcie w drugim polu, tj. w nazwisku, Nizynski; po innych nie znajdzie, "reservation does not exist", a po tym tak: "check-in has already passed", termin zameldowania juz minal). Dojechalem tam taxi, ale nie chcieli mnie wpuscic: po pierwsze, bo nie mialem wydruku; ostatecznie wydrukowalem to w ich internetowym kiosku. Po drugie, bo mialem tylko gotowke, karta byla zablokowana (a moze nawet nie o to poszlo, tylko o to, ze karta debetowa, a nie kredytowa z wypuklymi nrami). A zatem -- sciagneli sobie z karty pieniadze, bo rezerwacja byla, a pokoju nie wzialem, natomiast mimo mojej fizycznej obecnosci nie wpuscili mnie z takich technicznych przyczyn, jak brak odpowiedniego sposobu platnosci. Bardzo mile. Nastepnie iles kilometrow i godziny wloczenia sie, az w koncu dotarlem wieczorem na lotnisko. Typowa tulaczka podczas moich zagranicznych podrozy.]