KRÓTKI OPIS FIZYCZNO-INFORMATYCZNY NOWOCZESNYCH TECHNIK INWIGILACJI*
* Na pewno to istnieje - świadczy o tym moja codzienność i ciągła komunikacja ze
szpiegami!
Fala, odbijając się od większości ciał, które nie są idealnie wypolerowane
jak lustro, rozprasza się - odbita fala rozchodzi się we wszystkich kierunkach.
To dzięki temu w ogóle widzimy przedmioty, które są wokół nas. Dzięki temu odbite
światło trafia nam w źrenicę (a nie jedynie gdzie indziej), a później po przeciwnej
stronie, jak w kształcie litery X, odkłada się w odpowiednim punkcie siatkówki,
odpowiednio do miejsca danego punktu oglądanego obrazu. W zw. z tym faktem fizycznym
wysoko położona antena lądowa może odbierać fale odbite z całego terenu w promieniu
nawet ok. 60 km (pierwszą granicą jest tu krzywizna Ziemi), zupełnie jak obserwator
na wysokiej wieży, jeśli miałby dobry wzrok, widziałby wszystkie rzeczy na dole
(różnica w tym, że fale radiowe i inne aż do kilku(nastu) GHz - co różni je od
częstotliwości świetlnych - bardzo dobrze przechodzą przez ściany, natomiast
barierą dla nich jest metal; poza tym na antenach radarów nie powstaje obraz na
zasadzie źrenicy, soczewki i przestrzennego działania na czopki/pręciki oka).
Na odpowiednich satelitach rządowych znajduje się n anten odbiorczych tego
samego rodzaju (izolowanych od zewnątrz tak, by nie odbierały odbić fali od anten
sąsiednich), co widać na schematach internetowych. To, co odbierają, podlega opracowaniu
przez oprogramowanie radaru mające globalny zasięg podsłuchiwania. Nawet opuszczenie
przez śledzony obiekt KRAJU, w którym mu założono podsłuch (bo te podsłuchy niestety
automatycznie podążają za osobą, wymierzone są w jakieś metaliczne rzeczy przy ciele),
nie przerywa podsłuchiwania. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by podsłuch
wymierzyć w jakiś mebel w domu czy, dajmy na to, okno - coś nieruchomego. Korzystają z
tego systemu uprawnione służby w USA i nie tylko.
[edit: Uwaga, to może być na podobnej zasadzie w satelicie szpiegowskim. Odległość rzędu 30.000 km to
różnica mocy fali odbieranej przez podsłuchowe centrum, względem nadawanej, rzędu tylko ok.
180-200 dB (policzone dla 60 mln. metrów, czyli dwukrotności odległości), co przy nadawaniu
z mocą efektywną 100 dBm — jak najbardziej realnym przy mocnych tranzystorach, jeśli się
używa anten z zyskiem energetycznym 30 dB — oznacza odbiór mocy -80 dBm czy -100 dBm na
bardzo wąskim paśmie. Przy częstym aktualizowaniu prędkości (częste pomiary, bo komputer szybki)
niezaszumiony odbiór odbitej fali jest więc jak najbardziej możliwy ze względu na możliwość
ograniczenia się do odbioru (czy raczej analizy) tylko wąskiego pasma.]
"Widać" i słychać niestety też przez ściany, bo przechodzą przez nie fale
radiowe (już jednak DOKŁADNE obłożenie domu aluminium, wraz z dachem,
powstrzymałoby przenikanie podsłuchu do środka, zwłaszcza jeśli wewnątrz takiego
opakowania byłoby jeszcze, np. na ścianach, wyciszenie wełną mineralną itp.). Nie
jest to żadna nowość niemieszcząca się w obecnym stanie techniki (w czasach szybkich
mikroprocesorów): tzw. wykrywacze metalu, stosowane na bramkach ochroniarskich
np. w warszawskim Sądzie Okręgowym (nawet rejonowych) czy na lotniskach, również
widzą, co się znajduje w opakowaniach, bez ich otwierania, nawet potrafią
zaznaczać konkretne miejsca w ich środku. Zaś ponieważ dźwięk to są drgania,
więc wystarczy znać PRĘDKOŚĆ ciała, by słyszeć jego uszami - znany precedens w
ramach obecnego stanu techniki to np. radary drogowe.
Co z tego, że mam klatkę Faradaya w domu, gdzie mnie nie widać (to taka
"ekranowana", tj. izolowana od fal, kabina stalowo-niklowa z drzwiami, z
odpowiednich w każdym razie materiałów; bardzo droga), skoro w TV mogą wymierzać
podsłuch np. na drzwi domu czy klatki i słyszą, gdy z niej wychodzę, mogą mnie
wtedy uchwycić na nowo. Zresztą dom mam wyłożony aluminium, zob. Chłopickiego 14
W-wa [i tak podsłuchiwano... choć przez aluminium nic nie przejdzie, lecz tylko
się odbije].
*WAŻNE* Fala np. radia, jak wiadomo, rozchodzi się ze skończoną prędkością -
prędkością światła, ok. 300 tys. km na sekundę, mniej więcej stałą, jej fluktuacje
są marginalne, choć istotne (miewają znaczenie "współczynniki materiałowe", nieco
tę prędkość zmieniające - w ich wyniku mogą powstawać pozorne przesunięcia ciała
nawet o całe metry, gdy na drodze pojawią się np. jakieś dodatkowe betonowe obiekty).
To istnienie prędkości (a nie natychmiastowość światła) i jej stałość są kluczowe,
bo dzięki temu różnice w odległości da się wyliczyć z różnic w czasie, o ile tylko
coś transmitowanego na fali elektromagnetycznej jest na tyle charakterystyczne, że
poznamy, jakie to "echo" właśnie wraca, sprzed jak długiego czasu, przy całym
spektrum możliwości i najróżniejszych opóźnień. (Typowe transmisje np. telewizji
się do tego nadają.)
Działanie ww. radaru, a ściślej to, w jaki sposób tworzy on obraz terenu (jak wiadomo
w ustawie o Policji - art. 19 ust. 6 pkt 2 - jest napisane, że kontrola operacyjna to m. in.
oglądanie-uzyskiwanie obrazu niepublicznych pomieszczeń; przecież chyba nie myślicie, że
gliniarze się tam włamują i instalują kamery? - skąd by wiedzieli, czy w środku nie ma
jakiejś babci...), można streścić następującymi słowami:
"Jest taka-a-taka częstotliwość na tej-a-tej antenie odbiorczej w tym-a-tym momencie =
jest odbicie fali z tego-a-tego punktu."
(Co do uzyskiwania dźwięku to jest oczywiste, że informację o nim, jako o pochodnej odchyleń
akustycznych na metalach, czyli o prędkości, niosą odchylenia częstotliwości fali odbitej
wynikające z efektu Dopplera.)
W oficjalnej dokumentacji radarów pasywnych i szumowych, np. tej z ang.
Wikipedii, wprawdzie jest nieco inaczej, tj. oni doradzają liczenie tzw. korelacji (przebiegów
amplitud czy częstotliwości w funkcji czasu), porównując odebrane całe przebiegi do tego, co nadawano w
różnych odstępach czasu wstecz, ale to się sprowadza do tego samego (po prostu przedstawiam obraz
uproszczony); tak samo mówią o nadawaniu ściśle rzecz biorąc szumu, a nie sygnału o zmiennej częstotliwości, ale to się sprowadza do tego
samego; moje powyższe wyjaśnienie jest bodajże tym oryginalnym-pierwotnym (zasłyszanym przeze
mnie) starożytnym pomysłem, przedstawia samą esencję projektu takiego radaru. Jeśli teraz
zsumuje się wiele omówionych powyżej pojedynczych przeskakujących co chwila na inne częstotliwości
prążków (czy "słupków" na wykresie) w dziedzinie częstotliwości, czyli pojedynczych sygnałów
sinusoidalnych, niezależnie działających, to - upraszczając już tutaj ten temat - otrzymuje
się właśnie szum szerokopasmowy (szum to nadawanie jednocześnie na całym paśmie częstotliwości,
abstrahując tu już od znaczenia tego pojęcia w teorii sygnałów i informacji - jako informatyk
miałem taki przedmiot, więc uprzedzam, żeby mnie nie wyklęli z kręgi ludzi co nieco
wykształconych). I taki szum, gdzie amplituda poszczególnych częstotliwości (oczywiście jak
to w życiu) w praktyce ciągle się zmienia, można odbierać i poddawać autokorelacji w czasie
(tj. dla różnych odstępów czasowych wstecz) z tym nadawanym. Ale to jest po prostu zsumowanie
(superpozycja) wielu prostych przypadków wyjaśnionych powyżej.
- Czy to jest ten słynny nagłośniony m. in. w niektórych mediach system ECHELON?
- Tak, chociaż to jest nazwa amatorska i przez różnych fachowców pewnie typowo nie używana, ukuta na potrzeby (łaskawości względem demokracji i) mediów. W odpowiednim programie Microsoftu do inwigilowania ludzi i w konsekwencji też "u pracodawców" (czy raczej w administracji budynków publicznych) bodajże to się nazywa po prostu radar, a jak trzeba identyfikować konkretny system i nim już jakoś konkretniej zarządzać, to po prostu po nazwie dobrze znanego systemu satelitarnego (ma dodatkowe funkcje dla rządu). Poza tym ECHELON to jest szersza sprawa niż tylko to, generalnie podpadają tu wszystkie tematy z mojego bloga, ale też żebym nie popadł w zarozumiałość, a czytelnicy mego bloga w pewność, że mówię prawdę, dla niepoznaki rzucają też strzępy danych idące w inną stronę, np. pokazują jakieś stacje na odludziu z gigantycznymi antenami kopułowatymi na zewnątrz, że to o czymś takim jest "Echelon", albo opowiadają głupoty o jakimś przetwarzaniu ogromnej ilości przypadkowych danych zwykłych ludzi (np. że włączy ci się podsłuch, gdy powiesz jakieś słowo, bo to niby komputery zawsze cię podsłuchują i analizują i wychwytują ciekawe osoby i tematy) czy np. o tym, że ECHELON to dopiero tu i ówdzie "budują", że to o jakimś "budowaniu specjalistycznych stacji" jest przede wszystkim. Ziarno prawdy, po czym masa odwracającej od niej uwagi dezinformacji (bo to chyba nam odbiło, że tacy dobrzy byliśmy). No cóż, różne mogą być zajęcia służb specjalnych USA, rzecz jasna, ale przede wszystkim chodzi tu o tę sprawę z mego bloga (zwłaszcza radarowanie Ziemi) czy w każdym razie ona się tu zawiera jako pewnie wręcz fundamentalny element. Wskazują na to następujące dane publicznie dostępne:
- Na blogu słynnego dawnego dziennikarza TVP (korespondenta z USA) Mariusza Maxa Kolonko czytamy: "Sieć Echelon namierzała kilkakrotnie telefon (…) Bin Ladena w trakcie operacji Tora Bora (…). Telefon Osamy bin Ladena był skutecznie lokalizowany przez radary Echelon". Pokazuje to, że częścią systemu są radary radiolokacyjne, te zaś jak już mniej powszechnie wiadomo (ale na Politechnice powinni wiedzieć) działają w oparciu o analizę sygnału odbitego, na zasadach w uproszczeniu przedstawionych przeze mnie powyżej. Żeby zakamuflować prawdę i jej dorobić makijażu ukrywającego temat radarowania Ziemi (Max Kolonko pewnie dzięki temu dostał zgodę i gwarancję nietykalności) dodano w cytacie jakieś fragmenty o tym, że to sam ów telefon korzystał z technologii satelitarnej i że to wtedy, gdy on był włączony, go namierzano, co sugeruje, że tu o jakieś przechwytywanie komunikacji chodzi. Tym niemniej rozsądna osoba przecież nie wyczyta z tego cytatu nic innego jak to, że chodzi tu o radary radiolokacyjne, czyli (jak głosi nauka) odbiór i analizę sygnału odbitego od różnych ciał. Telefon akurat o tyle się dobrze nadaje, że jest metalowy i trzymany przy ciele, tylko dlatego się on tu dobrze nadawał (no też pewnie mieli na uwadze stworzenie możliwości takiego kręcenia).
- Sama ukuta na potrzeby mediów (ale z udziałem służb specjalnych) nazwa ECHELON sugeruje, że chodzi tu zwłaszcza o te echa (sygnały odbite) wracające od różnych obiektów, czyli właśnie o radarowanie Ziemi.
- Z kolei temat podglądania mi komputera – czy może ogólniej: istnienia stacji podsłuchowych (komórek podsłuchowych, takich specjalnych pomieszczeń do monitoringu i bandytyzmu przeciwko mnie) w budynkach publicznych – potwierdzono jako część "tematu ECHELON" w WikiLeaks. Pod hasłem będącym bardzo dosłownym tłumaczeniem polskich słów "Kontrola operacyjna" (podobno nazwa odpowiedniego programu Microsoftu), czyli pod hasłem Operational Control (w rzeczywistości program ten po angielsku nazywa się trochę inaczej – znowu ukłon w stronę rządu i zamieszanego biznesu), czytamy tam: "Command authority that may be exercised by commanders at any echelon [sugeruje to, że jest wiele stacji, każda może być zastosowana] at or below the level of combatant command. Operational control is inherent in combatant command (command authority) and may be delegated within the command [pasuje na aluzyjne oddanie tematu tego, że telewizja, czyli nadrzędna "władza" (authority) w ramach tej całej operacji, która też używa "Kontroli operacyjnej", może oddelegować inwigilację do kogoś z niższego szczebla, tj. jakichś agentów w firmach, którzy, dodajmy, mają odbiornik fal, bo to to jest temat w praktyce stosowany; jest to swoją drogą pewnie (znowu) odwracanie kota ogonem, jako że bodajże agenci sami powinni wykryć, że korzystam z komputera, o ile mają taką możliwość, tak samo już wcześniej, że w ogóle u nich jestem, ale rzecz jasna nie zawsze mogą to dostrzec, bo np. mogę laptop otworzyć w toalecie, czego oni nie widzą na żadnej kamerze]. (...)" Zachęcam do dokładniejszego przejrzenia tego tekstu, po pierwsze podkreśla on przynależność tego tematu oddelegowywanych zadań (w praktyce: podglądanie ekranu z udziałem odbiornika fal) do tak zwanego "Echelonu", a po drugie jest tak napisany, żeby jak gdyby sprowadzić mnie ze złej drogi, pokazać, że po angielsku "control" to jak o jakimś sterowaniu, o rozkazywaniu (komendy – co rusz słowo "command"), o jakimś wojsku (np. sterowaniu elektroniką: też jest coś takiego), a nie o tym, o co tu przede wszystkim chodzi, czyli o inwigilacji. Dzięki temu naprowadza to na to, że program po angielsku nie nazywa się Operational Control, tylko Operational Surveillance.Podsumowując, przytoczona tutaj strona WikiLeaks tworzy taki oto obraz: "Jak jest stacja Echelonu, to jest jakaś 'Kontrola operacyjna' [po angielsku: po ang. to nie jest pojęcie prawne], tylko ta 'kontrola' to raczej w wojsku, to o wojsku chyba, już prędzej tam, tak samo jakieś komendy, 'commands', rozkazywanie, rządzenie czymś... To to może trochę nie pasować, a z tym się to u nas kojarzy". Notabene WOT, niegdyś "słynny" z tego podsłuchu wśród polityków i władz telewizyjnych kanał TVP (chyba do dziś używają jego studia), to teraz skrót od Wojska Obrony Terytorialnej, bo taką ustawę wprowadził PiS.
- Znowuż temat remontowania nieruchomości (żeby mogły emitować dźwięki, tj. zwłaszcza przy osobach inwigilowanych), a także budowania nowych już z odpowiednią dodatkową tajną instalacją elektryczną i specjalnymi elektronicznymi drągami żelbetowymi pasuje do tego, że w Warszawie jedną z nowych ulic (Białołęka), gdzie powstają jakieś tam nowe osiedla deweloperskie i nowe domy, nazwano "Echa Leśne", a jeden z większych deweloperów istniejący na polskim rynku już od lat 90-tych (budował m. in. hotele) – pewnie to rząd maczał palce w istnieniu takiej firmy – nazywa się "Echo Development".
- Czy są jakieś inne wskazówki, że taki system radarowania Ziemi (uzyskiwania widoku i dźwięku z każdego miejsca) istnieje?
- Jasne, że tak. Poniżej wymieniam niektóre, te, co mi w tej chwili przychodzą do głowy:
- Spikerzy nieraz mi to okazywali. Innymi słowy, ich niedwuznaczne zachowania - w tym powszechna obecność dźwięku wokół mnie - wyraźnie dają się zinterpretować jako przejaw istnienia takiego systemu (nie mogliby mnie szpiegować inaczej). Ponadto nieraz mi to potwierdzali słownie.
- W polskiej Wikipedii w haśle "Służba wywiadowcza" jakiś agent służb (bo kto normalny by się czuł kompetentny) dodał już wiele lat temu na końcu zdanie, z którego wynika, że działalność podsłuchową przeciwko innemu państwu bez problemu prowadzi się nie opuszczając własnego kraju – a to za sprawą "podsłuch satelitarnego", szczzególnej "zdobyczy" techniki. Nie sądzę, że chodzi tu tylko o zwykłą telekomunikację, bo w takim razie jednak musieliby się postarać, żeby gdzieś przyjechać i zamontować podsłuch (lub ewentualnie wynająć kogoś do tego), byłoby to bardzo trudne: jak to w ogóle zrobić, skoro nie wiadomo, do którego mieszkania ktoś trafi(ł) albo gdy budynek danego urzędu/mieszkanie cudzego agenta są już zajęte przez ludzi. Nierealne to by było inaczej. Toteż trudno będąc rozsądnym interpretować to inaczej.
- W przeddzień śmierci posłanki Blidy, która notabene pod koniec życia była na obserwacji ABW (czy w każdym razie ta służba interesowała się tym, gdzie ona przebywa), media publikowały wiele patrząc z perspektywy czasu kompromitujących dla rządu informacji, aluzyjnie dokumentujących spisek (ogólny obraz wyłania się taki, że agenci ABW ją zastrzelili, przy czym ówczesny szef ABW został następnie za PiS-u 2015-2023 Prokuratorem Krajowym, czyli osobą wyznaczającą niemal wszystkich ważnych kierowników w prokuraturze). Można tu wskazać w szczególności na pojawiające się wtedy w różnych mediach, w tym Katolickiej Agencji Informacyjnej i PAP, tematy związane z lustracją (a ogólnie – jak każdy nie za młody człowiek pamięta – nie był to jakiś wtedy gorący okres, że media wałkowały co rusz temat). Patrząc z perspektywy czasu nadaje się to na aluzję do teorii o tym, że rzekomo radary szumowe nie są możliwe, bo "kąt odbicia jest równy kątowi padania fali na ciało odbijające ją": "owszem, są ciała idealnie wyrównane, w przypadku których nie dochodzi do rozpraszania (ang. scattering) we wszystkich kierunkach – patrz: lustra". "Była poddana czemuś niemożliwemu (»lustracja«), przecież są same lustra".
- Amerykański rządowy ogarniający zasięgiem co do zasady całą Ziemię system GPS (ang. Global Positioning System – znamienne) – do którego co do zasady nic się nie wysyła, bo ustalenie własnej lokalizacji wymaga jedynie odebrania sygnałów z różnych satelitów – ma jak pokazują schematy w Internecie chyba ponad 10 anten odbiorczych, w dodatku (uwaga) otoczonych tulejkami (patrz np. schematyczne obrazki rządowe), co każdemu myślącemu inżynierowi elektronicznemu czy informatycznemu czy nawet fizykowi niedwuznacznie nasuwa myśl, że chodzi o ukierunkowanie tych anten na Ziemię i odizolowanie ich od sygnału powracającego (echa) odbijającego się od innych anten, bo i takie rzeczy przecież (jak zresztą wiadomo oficjalnie np. z teorii anten) non stop mają miejsce (odbicia odbieranej fali od anten sąsiednich, w wyniku czego przychodzą jej duplikaty, ale to z dodatkowym opóźnieniem czasowym; dla specjalisty tworzącego radar takie coś to oczywiście niepotrzebne zaśmiecanie danych). Pamiętamy sędziego TK Piotra Tuleję, tu o to powiedzmy może chodzić: zwrócenie uwagi na ten stan rzeczy. Wskazuje to dosyć jasno, że te satelity dokonują wysoko precyzyjnej analizy szczegółów powracającego echa fal nadawanych, czyli radarowania radiolokacyjnego. Upubliczniane dane na temat GPS-u również potwierdzają prawdopodobieństwo jego używania do radarowania Ziemi (nadawany jest podobno "szum pseudolosowy", co budzi skojarzenia z radarami szumowymi czy nawet ściśle z opisaną powyżej technologią przeskakiwania np. częstotliwości – patrz końcowy akapit artykułu Wikipedii przed nagłówkiem "Geneza systemu") oraz do emitowania fal sterujących elektroniką czy powodujących odtwarzanie przekazu podprogowego ("może nadawać szyfrowane komunikaty dla wojska" – patrz polska Wikipedia, tamże). Krążą więc twierdzenia, że to ten system.
Przecieki biblijne sugerują, że Polska ma podłączenie do systemu radarowego Echelonu od r. 1991, co jest też spójne z pewnymi istotnymi cezurami czasowymi narzucającymi bardzo ścisłe wąskie ramy.
Aha, uprzedzam, niektórzy ludzie mogą bardzo nie lubić wiary w radarowy system podsłuchu, bo za kasę (z podatku, no i kwestia reklamowania się na ofertach bezpośrednich) skryminalizowali siebie i sąsiadów w sprawie wynajęcia lub sprzedaży swej nieruchomości i dokonali remontu (dodanie "instalacji podsłuchowej" - na rękę jest im wersja, że w sprawie podatku i nie tylko nie są tylko zwykłymi złodziejami, ale też "robią coś pożytecznego dla kraju i państwa", "umożliwiają podsłuchy"; na rękę jest im też to, żeby inni mogli względem siebie przybierać takie pozy i wierzyli w to, bo chcą jak największej liczby sobie podobnych przestępców, celem później jak najskuteczniejszego politycznego "uzasadnienia" zbiorowej amnestii dla nich). Z góry więc uprzedzam przed tym, jakże "nieświadomym" w ogóle istnienia problemu telewizji i Piotra Niżyńskiego, elementem. W rzeczywistości pewnie nawet uniknęliby odpowiedzialności już choćby z powodu braku dowodów (już choćby taka podstawowa sprawa: kto organizował przestępstwa, mąż czy żona - choćby nawet udało się ustalić, że ogólnie w przypadku danego mieszkania coś takiego było). Sprawa ta się nie powinna przedawniać z uwagi na zastrzeżenie konstytucyjne (art. 44), które też można przetransponować do ustawy, oraz względy sprawiedliwościowe (zupełnie przekreślone w przypadku spraw politycznych, jeśli tu nie ma wstrzymania biegu przedawnienia).
Co z metalami pod skorupą ziemską? Po pierwsze, najpierw jest - nawet dosyć płytko, bo już na kilku metrach głębokości - warstwa wód gruntowych, a woda absorbuje promieniowanie elektromagnetyczne. Wystarczy trochę się
zanurzyć pod wodę i pada komunikacja radiowa. Wprawdzie w danej odległości X oprócz pożądanego ciała znajduje się,
na sferze o takim promieniu, także wiele gleby, zawierającej m. in. glin (aluminium), ale nasycenie metalem takiej
powstałej z przecięcia sfery X z glebą elipsy nie jest tak duże (jest tam w gruncie rzeczy metalu wręcz mało) - da
się ustawiać podsłuch dobrze na ciałach, które są zupełnie metalowe, tymczasem to w przyrodzie na powierzchni ziemi
(nie gdzieś bardzo głęboko) jest wielka rzadkość; dopiero człowiek rzeczy z metalu wytworzył w wielkiej ilości.
A zatem pochłanianie promieniowania przez ziemię oraz rzadkość ciał bardzo metalicznych, które dają się dobrze
podsłuchiwać, to powód tego, że system działa dobrze, a niepożądane źródła np. gdzieś w ziemi mają po prostu za
niską moc, by je interpretować jako źródła dźwięku i zakłóceń. Takie za słabe częstotliwości występujące na widmie
odbiorczym (tj. wykresie częstotliwościowym) traktuje się w programie radaru po prostu jak szum (por. "Target
detection" w Wikipedii angielskiej, w haśle Passive radar) i w ogóle nie przeszkadzają one o rzędy wielkości (np.
dziesięciokrotnie) silniejszym odbiciom pochodzącym od ciał całkiem metalowych.
Chciałbym ponadto zwrócić uwagę, że nie tylko metal odbija (rozprasza) fale. Dotyczy to wszystkiego, lecz energetyczny
współczynnik odbicia w innych ciałach niż metaliczne potrafi być stosunkowo bardzo mały, np. 10% (w porównaniu z ok.
99,99999% dla aluminium, nawet w zwykłej folii aluminiowej, na bodajże właśnie megahercowych częstotliwościach). Tzn.,
że 90% fali przechodzi przez ciało, a odbija się 10%: echo jest wyraźnie słabsze i łatwiej ulega zaszumieniom.
*************************************************************************************
CZY TO SIĘ DA SKONSTRUOWAĆ W POLSCE?
Jeśli chodzi o możliwość skonstruowania radaru podsłuchowego przez polskich specjalistów, to nie budzi żadnej
wątpliwości, że tego typu "centralne" radary powinni być oni w stanie zbudować. Inaczej to jest po prostu kpina, że
tyle naukowców z różnych politechnik siedzi na ciepłych posadkach i zbiera spore pieniądze, a nie potrafią dosyć
prostej rzeczy skonstruować. Upierano się, że ma być osobne Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a nie jako
część MEN-u, bo "profesorowie i uczelnie to nie tylko edukacja, ale też nauka, badania naukowe". A tutaj próbuje się
robić z profesorów jedynie jakichś tam specjalistów od edukacji na poziomie wyższym. Oni pewnie będą starali się
wspierać rząd i będą podawać, że rzekomo czegoś takiego na razie skonstruować nikt nie potrafi. Jest to dla nich
kompromitujące. Niewątpliwie współczesna wiedza, jak pokazują też podręczniki, np. Principles of Modern Radar,
pozwala na skonstruowanie radaru radiolokacyjnego z funkcją podsłuchiwania. Ja sam po pewnym uzupełnieniu wiedzy, co
raczej nie byłoby problemem, mógłbym pomagać im w opracowaniu takiego projektu, choć mam tylko tytuł inżyniera
informatyka. Spór może być co najwyżej o to, jaka byłaby dokładność (rozdzielczość "widzenia") skonstruowanego w
warunkach polskich radaru. Wydaje się, że taki z rozdzielczością rzędu 1 metra bez żadnego problemu powinno dać się
skonstruować. Możliwe są tu różne uproszczenia i najprostszy wariant skonstruowania czegoś takiego absolutnie nie
powinien być problemem. Pamiętajmy, że już w 1945 r. Rosjanie podsłuchiwali ambasady z odległości do kilkuset metrów
potrafiąc wycelować podsłuch w odpowiedni budynek; nie potrzebowali do tego nawet (w jednym z wariantów: systemie
Buran) umieszczenia jakiegokolwiek przedmiotu w miejscu podsłuchiwanym, czyli realizowano to najzupełniej radarowo.
Niepojęte więc, jak w XXI w. 80 lat później naukowcy biorący co miesiąc spore pieniądze mogliby nie być w stanie
skonstruować radaru podsłuchującego wybrane obiekty w promieniu kilku kilometrów (w przypadku radarów naziemnych
zasięg maksymalny to kilkadziesiąt km z uwagi na krzywiznę ziemi uniemożliwiają przy normalnej wysokości
posadowienia anteny rozsyłanie na większe odległości). Zasada takiego radaru jest przecież dosyć prosta, jak
pokazuje powyższa duża ilustracja, a można zastosować dodatkowe uproszczenia (m. in. pominąć to, o czym mowa w
tekście na dole ilustracji, czyli rozróżnianie obiektów znajdujących się w jednej sferze, gdyż w praktyce tak czy
inaczej – z dokładnością do wyboru konkretnego pomieszczenia – da się podsłuchiwać i bez tego, ewentualnie
są też warianty prostego "digital beamformingu" polegające po prostu na zsumowaniu próbek z różnych anten z
odpowiednimi przesunięciami czasowymi), toteż absolutnie nie powinno być tutaj problemów z wdrożeniem
proponowanego rozwiązania. To się nazywa radiolokacja, jest taka gałąź nauki, są radary radiolokacyjne np. do
śledzenia przestrzeni powietrznej, analogicznie można robić radary obserwujące cele naziemne. Majstersztyk
globalnej technologii stosowanej przez TVP, prawdopodobnie amerykańskiej, polega tylko na jej wyjątkowej,
zawrotnej wręcz dokładności, możliwości widzenia drobnych szczegółów, czytania z kartek itp. (prawdopodobnie
z dokładnością do 1 mm), a nie w ogóle na tym, że da się podsłuchiwać wybrane pomieszczenia. To w dzisiejszych
czasach nie powinno być problemem.
*************************************************************************************
W JAKI SPOSÓB TEN SYSTEM INFORMATYCZNY POTRAFI PODSŁUCHIWAĆ WSZYSTKO
I. "Pierwszym", co robi oprogramowanie radaru, jest usunięcie, odrzucenie z odebranego
sygnału NADAWANEJ (tuż obok przecież) fali, żeby zostało samo echo (zresztą anteny
odbiorcze są zapewne tak ustawione względem nadawczych, by te drugie jak najmniej
zakłócały). Te rzeczy są opisane w Wikipedii angielskiej (en.wikipedia.org) pod
hasłem "Passive radar" (sekcja "Adaptive filtering"). Anteny poukładane w okrąg,
choć może dookólne, tj. nienastawione na żaden wyróżniony kierunek, da się
precyzyjnie wymierzyć software'owo (programowo, bez fizycznego ruszania ich) na
konkretny obiekt, korzystając z tego, że jest ściśle określona odległość każdej z
nich od tego obiektu (zał.: znamy lokalizację), dla każdej trochę inna; wystarczy
opóźnić o odpowiednie mikro/nanosekundy poszczególne spróbkowane ciągi liczb
(mierzących pole elektryczne), w ten sposób wybitnie wzmocnione jest odbicie dla
określonego położenia (jednocześnie na wszystkich antenach), pozostałe giną w
szumie. Zresztą nie trzeba do tego być zainteresowanym konkretnym punktem: widać
też mniej więcej, co też w danej okolicy się znajduje i porusza (szczególnie
wyraźnie widać na pewno RUCHOME obiekty, bo mają osobne, nieco inne i bardziej
unikalne częstotliwości powracającego sygnału - zasługa tzw. przesunięcia Dopplera).
[ DO POPRAWKI - ODLEGŁOŚCI ZNA SIĘ NA PODSTAWIE CZĘSTOTLIWOŚCI ODEBRANEGO ECHA ]
II. Sygnał "zwrotny" z anten (odebrany i oczyszczony) poddaje się odpowiedniej prostej
funkcji matematycznej, bodajże autokorelacji, która liczy - dla każdego przesunięcia
czasowego - jakby "prawdopodobieństwo" czy też "stopień" odbicia (na ile sygnał tam
się zaczynający, tzn. w chwili 1, 2, 3 itd., jest kalką pewnego badanego
oryginalnego). (W Wikipedii sekcja "Cross-correlation processing" we wspomnianym
artykule.) Patrząc na lokalne maksima tej wynikowej funkcji - szczyty wykresu,
inaczej mówiąc - widać już wyraźnie, gdzie (a więc jak daleko, także w czasie) są
odbicia, jakieś skupiska metalu [zwłaszcza, jeśli się narzuci pewien minimalny próg
podobieństwa: zob. sekcja "Target detection" w Wikipedii angielskiej]. To, te miejsca
odbić, w które się wierzy, liczy automatycznie program. W uproszczeniu: wystarczy
narysować "w wyobraźni" sfery (powierzchnie kuli; jest to zbiór punktów równo
odległych od środka) o odpowiednich promieniach, równych tym odległościom odbić
stwierdzonym przez różne anteny, każdą z osobna, a o środkach w tychże odbiorczych
antenach (dla każdej tyle sfer, ile wykrytych odbić); anten jest n, więc ich
odpowiednie sfery będą się przecinać wiele razy z podobnymi odpowiednimi sferami na
innych antenach (można w uproszczeniu wyobrażać sobie 2-wymiarowo: koła, nieco różniące
się rozmiarem - 2 koła przecinające się to jeszcze wciąż 2 możliwe punkty, ale jeśli
dla danego miejsca, czyli odbicia, "wypowie się" jeszcze trzecia antena, to już w tym
uproszczonym obrazku jeden punkt jest dosyć dobrze określony i nie ma alternatywy): i
oto w ten sposób, rysując w wyobraźni kółka czy kule, BRAWO, zamiast jakiejś
"odległości" (jakiejś nie wiadomo dokładnie, gdzie, w którą stronę) na tym czy innym
wykresie dla tej czy tamtej anteny, mamy dokładne WSPÓŁRZĘDNE, położenia różnych rzeczy
w danej okolicy: dokładnie to-a-to MIEJSCE dało odbicie. Miejsce! Można to nawet
zwizualizować w programie używanym przez Policję - zupełnie, jak w filmie Matrix, gdzie
ludziom odpowiadały punkciki: można w Policji zapewne, bo nie widziałem tego na żywo,
patrzeć na nie i podsłuchiwać, widać różne punkty. (Reagowali mi np. głosem w pustym
pozamykanym garażu na wychodzącą z jakiejś dziury glizdę(!!!) - i jeszcze wiele innych
takich sytuacji: to wprawdzie pewnie było na słuch, ale różne odległe od siebie metale
już pewnie całkiem wyraźnie potrafią odróżnić.)
III. Opóźnienia (na poszczególnych antenach) dają informację o odległościach, co da się
przerobić na dokładne miejsca, a wspomniane przesunięcia dopplerowskie (częstotliwości
fali Odebranej w porównaniu do Nadawanej, na poszczególnych antenach, bo są one nieco
zmienione zależnie od prędkości ciała, o czym uczy fizyka: tzw. efekt Dopplera) - o
prędkościach punktów wzdłuż różnych kierunków. Na podstawie takich rozszerzonych
"współrzędnych" (w układzie oczywiście nieortogonalnym, liczne jego kierunki osi nie są
prostopadłe) można z powodzeniem AUTOMATYCZNIE(!) ŚLEDZIĆ RUCH OBIEKTU, wiedząc cały
czas, że to najprawdopodobniej ten sam (mogą zdarzać się błędy, bo np. fala nieco
wolniej biegnie przez cegłę i beton, a te mogły się nagle pojawić/zniknąć po drodze
czasie ruchu: właściwszy byłby przeskok, a tymczasem program "zawiesił" podsłuch na
czymś innym, bliskim; podobnie, być może, metal psuje im szyki, choć równie dobrze mogą
przecież podsłuchiwać coś obok albo samą blachę). Na http://en.wikipedia.org/ przy
haśle "Passive radar" odpowiada temu podążaniu za obiektem (w czasie, "over time")
sekcja "Line tracking". Jeśli teraz chodzi o prędkość pewnego obiektu, którego się
trzymamy, to doskonale się ona przydaje, bo dźwięk to drgania i w pełni go opisuje
przebieg tych drgań. Prędkość dźwięczącego ciała, tak jak przy membranie mikrofonu, ma
takie same składowe częstotliwościowe (jako suma sinusoid o różnych "prędkościach" - tak
można każdy przebieg zmiennej w czasie zapisać) jak położenie, czyli np. wychylenie
membrany głośnika czy ucisk akustyczny na powietrze - można badać jedno lub drugie,
prędkość lub pozycję (bo pochodna położenia po czasie, czyli prędkość, zmienia - jako
pochodna matematyczna - tylko funkcję sinus na cosinus, poza tym w sumie detalem tylko
wszystko jest jak przy położeniu drgającego obiektu): czyli, tak jak przy mikrofonie,
gdzie to prędkość wywołuje prąd cewki, tutaj jej - prędkości - przebieg w czasie, być
może po pewnym oczyszczeniu ze składowej stałej itp., jest gotowym przebiegiem fali
akustycznej na obserwowanym obiekcie. Zupełnie jak wychylenia membrany. Prędkość znamy
zresztą, z przesunięcia Dopplera, bardzo precyzyjnie, dużo bardziej niż położenie
(to pewnie z dokładnością do centymetrów najwyżej, natomiast prędkość bardzo
dokładnie). Znamy prędkość, mamy niemalże gotowy dźwięk z obiektu, przebieg drgań
ciała - i na tym dziś polega podsłuch.
IV. UWAGA (uzupełnienie o fazie 'Adaptive filtering' wyróżnionej w artykule "Passive
radar" na www.wikipedia.org). Wstępnie, jeszcze przed wprowadzeniem do komputerów,
sygnał analogowy z anten poddawany jest specjalnej ANALOGOWEJ obróbce (nieliniowymi
aktywnymi elementami elektronicznymi). Ma ona na celu przesunięcie i wielkie
rozszerzenie pasma (przedziału występujących częstotliwości) w tym, co odebrano. Dla
normalnego sygnału TV na np. 300 MHz zakres przesunięć Dopplera, które na pewno trzeba
odróżniać, to od 1 nHz (nanoherc, miliardowa część herca, odpowiada prędkości 1 nm/s,
która odpowiada dźwięczeniu miedzi z głośnością 10 dB, czyli szelestu liści przy
łagodnym wietrze, tuż powyżej progu słyszalności) do 100 Hz (co odpowiada prędkości 100
m/s, czyli 360 km/h); zauważmy, że wtedy typowemu zakresowi głośności 10-70 dB odpowiada
(przy ziarnie częstotliwości 1 nHz) tylko 1000 różnych częstotliwości, co pozwala -
średnio rzecz biorąc i przy np. losowym rozkładzie tych głośności w terenie - na dosyć
rzadkie pokrycie terenu podległego nadajnikowi (promień np. 60.000 m, jak podano na
początku tekstu) różnymi przesunięciami: średnio byłaby to siatka z oczkami co np. 3,3
km (płasko patrząc, na co poniekąd można sobie pozwolić, bo interesujący i zawierający
metal teren rozciąga się w dwóch wymiarach, w trzecim pozostaje taki sam). Dopiero przy
dokładności milion razy większej, czyli z ziarnem częstotliwości 1 fHz (femtoherc, jedna
biliardowa herca) różnych przesunięć Dopplera, związanych z różnym dźwięczącym na
ciałach dźwiękiem, jest tyle, że średnio co kilka metrów jest inne (a przy jeszcze
TROCHĘ tylko większej dokładności jest już zupełny komfort; bo przy powyższej to 3,3 -
już nie kilometra, a metra - to średnia odległość "oczek siatki", podczas gdy co rusz
może się zdarzać, że interesującej rzeczy jednak nie ma w pobliżu, bo tak się przypadkowo
ułożyło) - a zatem można dzięki nim odróżniać ciała (każde porusza się/drga minimalnie
inaczej, zwykła statystyka i przypadkowość), zarazem widząc odpowiednie przebiegi czasowe
i ich opóźnienia, czyli odległości. 1 femtoherc rozdzielczości przy odróżnianiu
częstotliwości daje ten komfort. Żeby jednak taką dokładność osiągnąć, trzeba z pewnością
pasmo bardzo rozszerzyć, operować na wycinkach czasowych całego sygnału (spowalnianie
fali skutkuje rozciąganiem wykresu mocy poszczególnych częstotliwości; ale spowalnianie
wszystkiego na żywo, o ile jest wykonywane analogowo i przed jakimkolwiek przetwarzaniem
cyfrowym, oznacza operowanie z konieczności tylko na maleńkich wycinkach oryginalnego
sygnału - b. krótkie fragmenty co jakiś czas, np. 1/10.000 s: nie jest ta utrata informacji
zresztą na pewno żadnym problemem dla oprogramowania, autokorelację da się i tak liczyć).
A zatem wysoką dokładność wyróżniania przesunięć Dopplera zapewnia analogowe spowalnianie
sygnału (w praktyce jest to mnożenie, oferują to np. odbiorniki superheterodynowe - w
Wikipedii polskiej pod hasłem "Superheterodyna": koniecznie z mieszaczem mnożącym), np.
10.000 czy 100.000 razy, po czym i tak trzeba osiągnąć gigantyczną dokładność i częstość
próbkowania (stwierdzalne różnice rzędu 0,1 uHz). Gigantyczną, ale wykonalną!
V. I TAK ZA TRUDNE? JAK MIERZYĆ - I TO NA ŻYWO, TYSIĄCE RAZY NA SEKUNDĘ (MA BYĆ DOBREJ
JAKOŚCI DŹWIĘK, DOBRZE ZAREJESTROWANY!) - RÓŻNICE RZĘDU UŁAMKÓW MIKROHERCÓW? Już
wyjaśniam. Przyjmijmy, że sinusoida ma np. 24 bity poziomu napięcia z odbiornika (tzn.
16777216 stopni "schodów" od najniższego do najwyższego możliwego napięcia, mających swoje
numery). Przy założeniu, że 1 okres trwa X próbek, po X próbkach powinna być wartość
napięcia z powrotem 0. Różnica wynikająca z częstotliwości 30,000001 kHz zamiast 30 kHz
oznacza po całym okresie wartość odpowiadającą sin(2pi 30000,001/30000), czyli poprawkę
rzędu 1-ej 5-milionowej. A zatem w takim trywialnym przypadku 5 milionów poziomów napięcia,
przy przetwarzaniu do postaci cyfrowej, wystarcza. To nie jest duża liczba. Np. 24 bity to
16 milionów takich poziomów (da się tyle dokładnie zbadać, jeśli np. stacja nadaje na
odległość 50 km sygnał 10 kW, czyli +70 dBm: wraca -49 dBm, zaś tylu poziomom napięcia
odpowiada moc ułamkowa związana z każdym obniżona o 144,5 dB - 20 log(ułamek), bo napięcie
do kwadratu określa moc - czyli dokładność pomiaru tego, co wraca, do -193 dBm: jak
najbardziej osiągalna, w ramach szumów termicznych, przy takim małym interesującym paśmie,
jak ułamki mikroherca: zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Szum_termiczny). Podobne różnice
są zresztą na każdej próbce, nie tylko na tych, w których powinno wypaść 0. Ponieważ tych
próbek jest wiele, informacja jest zwielokrotniona, za to da się ją wykorzystać do
wyodrębnienia bardzo wielu, nawet milionów nakładających się przesunięć Dopplera. Warunek:
jest naprawdę dużo próbek, tj. miliony, na każdy taki pomiar (trwający wspomniane 1/10000
s i zawierający spowolniony, tj. przesunięty częstotliwościowo i rozciągnięty, sygnał
oryginalny). Jest tak przy częstościach próbkowania rzędu wielu gigasampli (miliardów
próbek, tj. pomiarów poziomu napięcia) na sekundę, a takie prędkości cyfryzowania
współczesne urządzenia mają (można znaleźć w Internecie pod hasłem GS/s; już pewnie i
10-20 lat temu takie były, ale zupełnie niszowe i produkowane tylko dla rządu). Odsyłam do
opisu transformaty Fouriera z dyskretnym czasem, ale dowolnie wybranymi interesującymi
częstotliwościami, ang. "Discrete-time Fourier transform" (DTFT) - jest np. na angielskiej
www.wikipedia.org. Generalnie zdolność do wyodrębniania bardzo drobnych różnic
częstotliwości zależy od *dokładności* próbkowania, tj. tego, ile liczb całkowitych
("stopni"), jak szeroki ich zakres, wykorzystuje się do reprezentowania wartości na kablu;
jeśli tylko dysponowano by idealnie zmierzonymi liczbami rzeczywistymi (a nie
przybliżeniami całkowitymi), z dowolnie wielką dokładnością ułamka, w zasadzie znano by w
pewnym paśmie, tj. zakresie częstotliwości (łatwo tu osiągnąć zadowalający zakres,
wykluczyć tzw. błędy aliasingu), Z DOWOLNIE WIELKĄ DOKŁADNOŚCIĄ składowe częstotliwościowe,
nawet do zupełnie mikroskopijnych ułamków herca. Jedyną przeszkodą jest tu tzw. błąd
kwantyzacji (czy dyskretyzacji), a ten przy obecnie osiągalnej dokładności próbkowania
oraz jego częstości jest zadowalająco niski. Zauważmy, że DOKŁADNOŚĆ PRÓBKOWANIA MOŻNA
DOWOLNIE ZWIĘKSZAĆ, nie przeszkadza w tym szum termiczny ani inny (gdyż jego moc i tak
rozrzedza się coraz bardziej, im dokładniej i bardziej pod lupą patrzymy na częstotliwości
- i dlatego jest zawsze za mała, żeby znacząco szkodzić); żeby np. próbkować z dokładnością
96 bitów, wystarczy złożyć ze sobą 3 cyfryzatory 24-bitowe za pomocą operacji mnożenia
(wzmocnienie) i reszty z dzielenia, które potrafiono realizować bez żadnego cyfryzowania,
po prostu na napięciach na kablu, już bardzo wiele lat temu w czasach komputerów
analogowych: "bity", cyfry reprezentujące te najbardziej drobiazgowe części próbki, tj.
zmierzonego w danej chwili napięcia, uzyskuje się poprzez wzmocnienie sygnału analogowego i
odrzucenie jego części odpowiadającej początkowym (tym najistotniejszym) cyfrom wyniku (jak
przy reszcie z dzielenia przez pewne stałe napięcie). Jest to w rzeczywistości bardzo
proste do zrealizowania, ewentualnie wchodzą w grę problemy związane ze zsynchronizowaniem
tych wszystkich kilku cyfryzatorów, ale firmy amerykańskie wyprodukują gotowy cyfryzator (1
przedmiot) o dowolnie dużej dokładności, którego elementy (półprodukty cyfryzujące z
normalną, nie tak ogromną częstością) są zawsze odpowiednio dobrze (prawie idealnie)
zsynchronizowane.
VI. ZA TRUDNE DO POLICZENIA? Bynajmniej. W dobie komputerów o procesorach wielordzeniowych,
wielogigahercowych, można upakować do kilku szaf np. 30 komputerów i niech sobie to na
żywo liczą, dzieląc między siebie pracę. Żaden problem dla informatyka, a podsłuchów nie
ma tak dużo, w TVP Warszawa jest podobno tylko ten 1 teraz (może właśnie o to chodzi, że
dużo więcej trudno zrobić przy obecnych mocach obliczeniowych i dostępnym miejscu w
budynkach przy nadajnikach - dlatego póki co, póki technika jest taka a nie inna, stawia
się na pojedynczy podsłuch na Niżyńskiego, tymczasem licząc na to, że da się ludzi
przekonać, żeby nie ścigano przestępstw podsłuchowych przeciwko niemu, bo "to tylko 1
człowiek"; skoro to ludzie zaaprobują, to w przyszłości dopiero takich podsłuchów będzie
może mnóstwo). Dodam na koniec, co wyciekło publicznie o Echelonie (polska Wikipedia):
"System gromadzi i przetwarza miliardy przekazów elektroniczych na dobę. Jest to tylko
niewielki ułamek całej komunikacji elektronicznej". (Przypominam o wstępnym programowym
"skierowaniu uwagi" radaru na odpowiednim celu, poprzez zaaplikowanie przesunięć czasowych
próbkom, o czym była mowa w punkcie I; następnie z różnych przesuniętych ech
dopplerowskich pozostawia się tylko te, które FAKTYCZNIE odpowiadają choćby w przybliżeniu
spodziewanemu przebiegowi czasowemu dla właściwych opóźnień - wszelkie inne z
przychodzących częstotliwości, zawierające mniej pasujący przekaz, zostają natychmiast
zignorowane, wyłączone z analiz).
*************************************************************************************
Zaznaczam, że poszczególne centra nadawcze są tak połączone w sieć i obsługiwane
na tyle inteligentnym programem, że nigdy nie zachodzi sytuacja jakiegoś
zupełnego zgubienia śledzonego obiektu ze względu na przekroczenie zasięgu
jakichś wież nadawczych. Jest zawsze "międzyczas", w którym jest się w zasięgu
dwóch nadajników, wówczas jeden radar przejmuje zadanie śledzenia od drugiego
(odpowiednik tzw. handoveru w telefonii komórkowej - problem znany w
telekomunikacji). W Wikipedii angielskiej poniekąd o tym właśnie jest sekcja
"Track *association* and state estimation" - o kojarzeniu tego samego celu, obiektu,
obserwowanego przez różne stacje ("wieże") nadawcze (jest np. w zasięgu 2) i
wykorzystywaniu tego zwielokrotnienia informacji dla jeszcze większej stabilności,
skuteczności, nieuchronności podsłuchu: dane z kilku źródeł są pewniejsze i nie
sposób w takich warunkach uciec ("bo wylazł za granicę konkretnego nadajnika").
[edit 2015-01-26 06:21] Padł teraz u spikerów temat tego, jak oni w ogóle mogą
mnie śledzić, skoro generalnie radar wyczuwa metal (ponad 99% odbitej mocy; np.
klucze, komputer, zagłuszacze: jakiekolwiek mienie – zawsze można zresztą
ustawić na nowo widząc okolicę i wiedząc, że gdzieś tam jestem), podczas gdy
ciała radar nie wyczuwa (mniej niż 1% odbitej mocy, więc ginie to w szumie: nie
zadziała funkcja autokorelacji, czyli znajdywania echa, uwzględniając jeszcze
straty na rozproszenie). Czyli mógłbym próbować uciec. Otóż śledzenie mnie to
nie jest tylko radar przy nadajnikach radia/TV; wspominałem o szpiegowaniu
klawiatury, ekranu, a to i tak nie wszystko. Jeżdżą też za mną masy ludzi w
terenie (pewnie gliniarze, nieoznakowane auta), co łatwo poznać po tym, że
spikerzy wiedzą, co w danej chwili widzę: komentują wręcz to na żywo. (Pojawiają
się też np. w hotelach jako dodatkowy tłum, tak samo w innych miejscach.) Ponadto
być może mają dostęp do zdjęć satelitarnych, które mają rozdzielczość bodajże
kilku cm i odświeżanie co minutę, więc niezakryty np. drzewami słabo zaludniony
teren można widzieć. Wreszcie, co może najważniejsze, mają przekaz podprogowy.
Przekaz ten - obecnie tortura - ma nade mną od końca 2012 kompletną kontrolę:
napisałem już w Kilka wyjaśnień: "prawie w 100% uniemożliwia to niezależne własne
pomysły, a nawet jakiekolwiek własne myślenie", "odtąd już tylko o tym, o czym
oni chcą". Niby inni to też słyszą, ale akurat mogę być w niezaludnionym
terenie, np. lasach: bez wątpienia temu ulegnę, np. namówią mnie "tu już
skończ", "stań w miejscu i odpocznij", będą inputować hasła typu "główną
alejką" itp. (tak cichutko, że nawet nie wybrzmi jako myśl), ... - bardzo
są oddani "pracy" ci zbrodniarze - zresztą może mnie szybciej zgarnie
Policja albo namierzy jakiś pies i z dalszej odległości będzie obserwować,
zupełnie dla mnie bezwiednie. (Ja i tak jestem zbyt zmęczony, by cokolwiek
planować, ba, nawet przedsięwziąć z własnej inicjatywy: tej w ogóle teraz brak.)
To dosyć niebezpieczne włóczyć się bez dokumentów, mogą natychmiast zgarnąć na
jakąś komendę... W każdym razie proszę zapamiętać tę ciekawostkę, że ZWYKLE
SŁYSZĄ NIE MNIE, A NP. MOJE KLUCZE LUB KOGOŚ/COŚ W BLISKIM OTOCZENIU (co
jednakże śledzenia mojego ruchu samo w sobie nie umożliwia). Już dawno
stwierdziłem, że z wszelkim szpiegostwem bym sobie 10 razy zdążył poradzić (po
osiedleniu w domku w czerwcu 2012 i po powrocie we wrześniu ze szpitala
psychiatrycznego, a także zrozumieniu istnienia centralnych radarów pod koniec
października), ja, rentier z ponad 4 mln. zł na koncie, gdyby nagle w 2013 nie
wyskoczyła jako największy problem ta, masowo w całe tereny uderzająca,
tortura. Zresztą nie myśląc nad tym dużo wierzyłem w międzyczasie, że to jest w
samo ciało wymierzone. Próbowałem wprawdzie innych rzeczy, zasłaniania się
aluminium np. (odbija wyjątkowo dokładnie na wszystkich częstotliwościach) i
uciekania (wyrzuciwszy osłonkę), gdy byłem we Francji - oczywiście
natychmiast zaraz znowu byłem w tej pułapce (to pokazuje, że widzą też rzeczy
dookoła i zawsze mogą je uchwycić "z krajobrazu"). W różnych pojazdach np.
wymierzają w karoserię, a łapią mnie, gdy wysiadam, lub jakoś przez okno widzą
itp., na tym m.in. praca tych zbrodniarzy polega.
Jednak jeszcze jesienią 2012 próbowali mi, w ramach demonstracji potęgi,
okazywać, że widzą każdy ruch ("jakiś roentgen", tak myślałem pod ich dyktando),
nawet drobny, każdą erekcję, a nawet tylko odczuwalne poszerzenie prostaty (w
istocie to raczej poprzez przekaz podprogowy, a także trochę podsłuchem,
wiedzieli); że mogą stosować powiększenia, żeby widzieć wszystko dokładnie.
Doszło do tego, że podejrzewałem, że być może mają (tylko kto?!) jakiś sposób,
żeby oglądać całe moje ciało zdalnie, bez względu na przesłony. Bardzo groźnie
to wtedy wyglądało, a na ulicach nękały mnie w tym temacie (bo "spikerowania"
jeszcze sensu stricte nie było) świetnie wtajemniczone masy.
---
UWAGA. Bodajże już dzięki zastosowaniu tego, co w angielskiej Wikipedii pod hasłem Passive radar
nazywa się "Digital beamforming", czyli cyfrowego "kształtowania wiązki" (sumowanie danych z
anten przesuniętych o odpowiednią ściśle policzoną liczbę próbek, czyli też "kwantów czasu",
tak, by skompensować nieco inną właściwą każdej antenie odległość od obiektu), uzyskuje się
we wstęgach bocznych FM danej częstotliwości (właściwej ze względu na prędkość oraz położenie,
tj. nr "sfery") DŹWIĘK DAJĄCY SIĘ SŁUCHAĆ, choć bardzo zaszumiony. Bardzo ciekawe jest to
wniknięcie, że dźwięk ten już na tym etapie daje się słuchać: choć jeszcze w ogóle nie
dokonywano np. żadnej skomplikowanej analizy spektralnej, rozbicia na bardzo liczne
częstotliwości związane z przesunięciami Dopplera, a jedynie dokonano dosyć prymitywnego
przetworzenia odebranych liczb z przetwornika cyfrowo-analogowego (tj., pośrednio, z anteny).
To wyjaśnia, dlaczego taki podsłuch radiolokacyjny, choćby nawet prymitywny, był możliwy do
komputerowego uzyskania już w latach 80-tych. Lepiej to wie i pewnie mógłby Państwu opowiedzieć
jakiś praktyk technologii podsłuchowych, np. programista. Ja tego się trochę domyślam, trochę
mi dawano do zrozumienia poszlakami rzuconymi w eter, a trochę podsuwają sami spikerzy w
myślach. Można już w ten prosty sposób rozpoznać pożądany dźwięk rozbrzmiewający na tle szumu,
bo z jednej strony jest 2-krotne w miarę wzmocnienie sygnału, a z drugiej 2-krotnie zmieszanie
w szum reszty, czyli osiąga się jakiś przyzwoity poziom energii sygnału do szumu, zależnie od
rozmiaru sfery i liczby obiektów na niej (patrz rysunek). Jakość dźwięku (a jest przy
dzisiejszej technologii idealna) wynika następnie z dokładnego rozbicia częstotliwości na
prążki FM (dopplerowskie) poszczególnych sygnałów i skojarzenia właściwego sygnału na zasadach
opisanych powyżej (np. tekstem na niebiesko na rysunku "Jak najprościej wcelować radar w
pożądaną dal?").
Pamiętajmy na koniec, że doskonale znane od lat 60-tych są technologie pozwalające na mechaniczne
(np. przy pomocy uchwytu) ścisłe skierowanie podsłuchu na pożądany obiekt bez konieczności
montowania w nim jakiegokolwiek nadajnika. (W ogólności zaś pasywne technologie podsłuchiwania
znane są od czasów 40-tych, przodował w tym ZSRR, jest o tym na Wikipedii.) Więcej w Wikipedii
pod hasłem Mikrofon laserowy, bo to wynalazek lasera (i jego mikrofalowego odpowiednika: masera)
skatalizował to osiągnięcie fizyków. Postęp osiągnięty pod koniec lat 80-tych (w 1980 r. ogłoszono
patent, w którego opisie armia USA podała, że bez problemu można było już wtedy radarami
podsłuchiwać beznadajnikowo okna pomieszczeń) wyrażal się tym, że jeden i ten sam radar miał
cechę radiolokacji, tj. dostrzegał różne obiekty i bez mechanicznego poruszania nim można było
go w nie wcelować (to jest właśnie ten ww. digital beamforming: cyfrowe wymierzanie, tj.
formowanie wiązek powracających). Zamiast mechanicznego przesunięcia - cyfrowe wcelowanie, ale
sama metoda podsłuchiwania beznadajnikowego pozostała ta sama, znana już od dziesiątków lat
nawet wtedy, w latach 80-tych.
|
|